Przeczytałem interesujący artykuł w „New York Times” zatytułowany „Dziecko zdjęcie staje się memem internetowym”, w którym ojciec przesłał zdjęcia swojego noworodka około 10 lat temu i stwierdził, że to zdjęcie stało się memem internetowym. Aby dać ci wyobrażenie, oto kilka sposobów, w jakie wykorzystał ten obraz swojego syna:
Otaczały go kreskówkowe bańki słów wypełnione japońskim pismem: „Nie nazywaj mnie dzieckiem!” Czytają. „Nazywaj mnie Pan Baby!”. Były też inne zdjęcia, na których zdjęcie zostało przekształcone dalej: Stephen ma pompadour w jednym, a głowę pełną węży w innym. Jego twarz wkleiła się w głowę Kurta Cobaina, wyryła na Górze Rushmore i wytatuowała na torsie Davida Beckhama. Był ośmiobitową postacią gry wideo. Stał się trójwymiarową rzeźbą.
Oczywiście są to wystarczająco nieszkodliwe zastosowania, ale bez wchodzenia w szczegóły możesz zobaczyć, jak łatwo można (i prawdopodobnie był) ten obraz wykorzystać do zdjęć „mniej smacznych”. Ojciec rozumiał te zagrożenia:
nie było nic, co on lub jakikolwiek rodzic mógłby zrobić, aby zapobiec wykorzystaniu (lub niewłaściwemu użyciu) obrazu jego dziecka, gdy zostanie on przesłany do sieci.
Co dowodzi, że gdy coś jest już online, nie masz nad nim kontroli. Widzieliśmy już, jak nieostrożne delegacje kosztują ich pracę i możliwości zatrudnienia, ale to kolejna rzecz, o której należy pamiętać.
To po prostu młoty w punkcie, o którym wszyscy powinni już wiedzieć: po opublikowaniu czegoś w Internecie naprawdę nie możesz tego cofnąć.